Dzisiaj wieczorem na godzinkę chociaż postanowiłem się wyrwać na plac. A że najbliżej mnie jest duży parking przy Outlecie to się wybrałem żeby zdążyć co nieco poćwiczyć. Dałem tylko informację na grupę, że będę i że będę krótko.
Plac całkiem pusty, duży, jedynie gdzieś dalej jacyś deskorolkarze sobie ćwiczyli na chodniku. Zainteresowania żadnego moje ćwiczenia nie wzbudziły.
Zacząłem sobie spokojnie od ciasnych ósemek i trochę szybszych skrętów, nic szczególnego. Samemu ćwiczenia idą trochę inaczej, bardziej jest człowiek skupiony, nic nie rozprasza. Jednak w przerwie, a te z uwagi na rozgrzane hamulce dość często trzeba robić, jakoś tak nudno samemu.
W końcu ustawiłem sobie 8 GP, wymierzyłem miarką dokładne odstępy i zacząłem jeździć. Początkowo laptimer coś szwankował, po trzeciej próbie zaczął działać jak należy. Czasy początkowo 39+, 38+ ale w końcu złapałem rytm i zrobiłem życiówkę.
Załapałem chyba już co było problemem, przestałem hamować przez cały zakręt, jedynie dohamowanie przed i później skupienie na zawrotce. I faktycznie kolejna seria ćwiczeń, wyniki stabilne i w końcu poprawiłem sobie czas jeszcze bardziej.
Zadowolony, a jakże, robię następną ósemkę i na prawej zawrotce nastąpił mały zonk.
Do końca nie wiem, czy zbyt mocne pochylenie (ale stopki nie przycierały ani razu więc wątpliwe) czy raczej dodanie zbyt dużo gazu. W każdym bądź razie znalazłem się po lekkim szlifie z motocyklem w pozycji półleżącej.
Postawiłem motocykl do pionu, sprawdziłem czy wszystko ok. Handbary, gmole i slider (świeżo kupiony i już się przydał, szkoda tylko że nie dokręciłem tego dodatkowego przedłużenia) zrobiły swoją robotę, strat poza ich zarysowaniami specjalnie nie ma. Jutro podjadę tylko do serwisu sprawdzić poziom płynu chłodzącego, bo znowu trochę chlapnęło przy przewrotce.
Sprawdzając motocykl i zastanawiając co się stało przyjrzałem się podłożu. I ta ładna kostka okazuje się być jednak strasznie śliska. Nie widać tego specjalnie, nie czuć, ale jak się butem po niej szurnie, to tarcie jednak jest słabe. Adam jak później jeździł też miał uślizgi i piszczenie opon przy hamowaniu.
Adam z Marcinem przyjechali chwilę później, ale ósemki nie szły im absolutnie tak jak na asfalcie na Osowej. Zachowywali dużą dozę ostrożności po moim upadku. Ja niestety po chwili musiałem się już zwinąć, chłopaki pojechały ćwiczyć jednak na asfalcie.
A ja przynajmniej wiem, że na tej kostce to jednak ćwiczenia tylko precyzyjne a nie szybkie. Choć kostka kostce nierówna. Ta w Międzychodzie w ODTJ jednak była znacznie pewniejsza. Trzeba będzie na przyszłość na nowym miejscu zwrócić baczną uwagę po czym się jeździ.