Kolejny wyjazd na tor Chersiną, trzeci w tym sezonie. Tym razem szkolenie z Moto-Zone u Piotra. Zjawiłem się jak zwykle przed czasem i to sporo pomimo tankowania po drodze, ale wcale pierwszy nie byłem. Kilku znajomych uczestników czy to z torowania czy szkoleń, było z kim pogadać. Jeden znajomy ze szkolenia w Koszalinie w zeszłym roku, też z Moto-Zone. Przyjechał, bo jak stwierdził zachęciłem go opisem toru w Pszczółkach. I nie żałował.
Szkolenie trochę podobne do poprzedniego, ale były też dość istotne różnice. Zaczęło się standardowo od 2h teorii, powtórka dla mnie zasadniczo, w teorii to już jestem niezły, gorzej bywa z praktyką.
Później ustawianie pozycji uczestników na sucho, trochę korekt ze względu na nieco inny motocykl. Chwila przerwy dla uczestników, Piotr poleciał z kredą na tor malować kółka wyznaczające punkty przejazdu. Faktycznie bardzo pomocne na początku.
Podział uczestników był na dwie grupy, czarną i szarą, dzielił Piotr na podstawie znajomości jazdy, by grupy były zbliżone prędkościowo. Trafiłem do czarnej, niby szybszej. I mocno się obawiałem, że na wyrost.
No ale okazało się, że jednak nie, to ja raczej zjeżdżałem na kółko do pit-stopu, by zrobiło się miejsce na szybszą jazdę. Wyprzedzać specjalnie na siłę nie chciałem, zwłaszcza jak ktoś jadący wolniej w zakrętach na prostej dawał pełen palnik.
No i później jazda, najpierw pół godziny, ale taka bardziej rozgrzewkowa, każdy z grupy po dwa kółka za Piotrem, chwila na omówienie i dwa kółka przed Piotrem i znowu omówienie. Potem pół godziny przerwy, jeździła grupa szara.
A później 20 minut jazdy i 20 przerwy do końca szkolenia. Męczące to było strasznie, na torowaniu jeździ się zazwyczaj po 10 minut i 20 przerwy. A i tak po 3 godzinach człowiek jest padnięty. Tu po 20 minutach intensywnej jazdy miałem przez chwilę serdecznie dość.
W trakcie tych sesji były przejazdy z Piotrem na interkomie, ja jechałem na interkomie w drugim rzucie, czyli w drugiej 20 minutowej sesji. Dobrze w sumie wyszło, bo w pierwszej sesji miałem szansę się trochę rozjeździć. Później znowu dwie sesje samodzielnej jazdy i trenowania, wprowadzania uwag w życie i znowu na interkomie.
I jak dla mnie to jazda na interkomie niesamowicie dużo daje. Te korekty na bieżąco, a to pozycję popraw, pracuj ciałem, podpowiedź momentu przenoszenia wzroku, odkręcenia gazu. Super po prostu się u mnie sprawdza.
I naprawdę sporo poprawiłem, co widzę po czasach okrążenia. Fakt że było cieplej niż tydzień temu, ale też i pewniej się znacznie czułem. I o ile u Maćka lepiej zacząłem hamować i wstrzymywać się odpowiednio długo, to u Piotra udało się poprawić moment złożenia i rozpoczęcia przyspieszania, wyczucie nitki toru. Czasowo już niewiele brakuje do końcówki zeszłego sezonu, no i poczułem się pewniej.
Na tyle pewnie, że trafiło się przytarcie podnóżkiem, czego się jednak jeszcze nie spodziewałem. Mój błąd pewnie, bo jakbym lepiej pracował ciałem przytarcia raczej by nie było, ale przynajmniej koty za płoty. I reakcji panicznej, tego odruchu ucieczki, spięcia też prawie nie było.
I po raz kolejny widzę, że „jedziesz tam gdzie patrzysz” to złota zasada, wzrok odpowiednio skierowany faktycznie prowadzi motocykl. Niedługo kolejne torowanie, będzie co ćwiczyć.