Trochę z ciekawości, ale i by poćwiczyć z inną nieco ekipą (każdy instruktor ma w końcu swoje koniki, uwagi, każdy trochę inaczej może podchodzić, tłumaczyć, warto sprawdzać inne punkty widzenia, techniki, podpowiedzi) wybrałem się na szkolenie „Doskonalenie Techniki Jazdy Motocyklem” organizowane przez ODTJ Autodrom Pomorze w Pszczółkach. Samo zapisanie się nie było takie łatwe, cena bardzo konkurencyjna w stosunku do innych szkoleń na Pszczółkach. Zimą dość regularnie odwiedzałem stronę Autodromu by nie przegapić i się udało złapać w pierwszym terminie.
Wiedziałem czego mniej więcej można się spodziewać po dostępnym planie szkolenia. Ale i też znałem trochę organizatorów, bo Filip robiąc szkolenia Mototrekowe korzystał z instruktorów ośrodka.
Już na stacji paliw w Pszczółkach spotkałem Adama z grupy NC, razem dojechaliśmy na tor. Wkrótce pojawił się Przemek, też nasza grupa choć sam jeździ Afryką ale jego ślubna jest jak najbardziej NCkowa brać. Nawet zdziwiony byłem trochę, bo już nie pamiętałem, czy ktoś od nas się na to szkolenie zapisywał (jak się pojawiło w sklepie od razu wrzuciłem informację na grupę, że jest dostępne i szybko zniknie. I zniknęło wkrótce).
Szkolenie prowadzili Paweł (znaliśmy się już wcześniej ze szkoleń Mototrekowych i ostatnio skid-trainingu samochodem) i Adam, wesoła para. Uczestników dziesiątka, rewelacyjny jak na grupowe szkolenia na torze stosunek instruktorów do uczestników, jeden na pięciu. Na początek krótki wykład w sali, może 45 minut omówienia podstawowych elementów technicznych i jazdy i przejście na plac.
Na początek sprawdzian krótki umiejętności jazdy, ot zwykły przejazd slalomu. Na tej podstawie instruktorzy podzielili nas na dwie grupy, mniej i bardziej zaawansowaną. Wraz z Adamem i Przemkiem trafiliśmy do tej bardziej, starszaków, pod opiekę Pawła. My pojechaliśmy na początek na tor, pomarańczowi zostali ćwiczyć na placu.
Po rozgrzaniu przejazdem po torze właściwe ćwiczenie. Pokrótce może jakie były elementy w tej części szkolenia (niekoniecznie wszystkie już pamiętam, sporo się działo):
– slalom na prostej startowej (z czasem utrudniany)
– ruszanie pod górkę naprzemiennie z lewej i prawej nogi
– hamowanie awaryjne na prostej.
Wszystko powtarzane po wielokroć, z omówieniem przez Pawła indywidualnie po ćwiczeniu. I jazda dookoła toru całego lub połówki i ponownie ćwiczenie.
Potem wróciliśmy na plac, ćwiczyliśmy slalomy proste i utrudniane, żabki czy kijanki najpierw na prostej później ze skrętem.
W tym czasie grupa pomarańczowa miała swoje ćwiczenia na torze, ale co dokładnie robili nie wiem.
Po obiedzie powrót na tor, kilka kółek dla rozruchu. I w końcu nadeszło to hamowanie w zakręcie! Jak do tej pory na żadnym ze szkoleń nie trafiłem. Tak jak rozmawiałem z instruktorami wcześniej poziom grupy był za słaby, by ćwiczyć hamowanie w zakręcie trzeba mieć opanowane hamowanie awaryjne na wprost. Tu na szczęście ta nasza piątka radziła sobie nieźle.
Byliśmy wtedy na tej większej połówce toru (tak, tak, wiem o niby równych połowach), pomarańczowi ćwiczyli na drugiej części zakręty. Najpierw zgodnie ze wskazówkami zegara hamowanie w zakręcie lewym Później zmieniliśmy kierunek ruchu i był ćwiczony prawy zakręt.
Samo hamowanie okazało się nie aż takie trudne. Tylko faktycznie trzeba już dobrze hamować w ogóle. Motocykl się oczywiście prostuje i by pozostać w skręcie trzeba przeciwskrętem go docisnąć i pochylić. Ale nie można trzymać do końca hamowania, bo gleba murowana po zatrzymaniu, więc w końcówce trzeba się z motocyklem wyprostować. Poszło mi całkie nieźle, jedynie za pierwszym razem było lekkie zachwianie i groźba położenia na boku, ale utrzymałem.
Na koniec były jazdy wolne, najpierw tradycyjnie. Potem była jazda po torze w kierunku przeciwnym, bardzo ciekawe doświadczenie zwłaszcza dla znających już tor. Zupełnie inny ten tor się robi, trzeba na nowo było szukać nitki przejazdu, a więc nowe, nieznane zakręty zupełnie. Jazda odwrotnie do kierunku jest tylko na szkoleniach własnych ODTJ, dwa razy już jeździłem tak na mototrekowych na drugim poziomie.
Samo szkolenie oceniam jako świetne, stosunek jakości do ceny rewelacyjny, także gdyby się ktoś zastanawiał to polecam. 5 kursantów na instruktora to najmniej ze szkoleń na jakich byłem na Pszczółkach, krótka teoria, dużo jazdy. I bardzo indywidualne podejście, obserwowałem np., że z młodym chłopakiem, który zaczynał przygodę na pierwszej 125 jeździł niczym anioł stróż i Adam i Paweł.
A sam kończę już powoli ze szkoleniami, przynajmniej grupowymi. Fajna zabawa jest zawsze ale trochę jednak kosztowna. I nie dlatego, że nie chcę dalej się uczyć, będę na pewno mocno ćwiczył. Tylko na ostatnich szkoleniach raczej była to już tylko praktyka i repetycja, ewentualnie eliminowanie drobnych błędów, nie było nowych rzeczy. Wszystkie ćwiczenia robiłem w ocenie instruktora „bardzo dobrze”, „świetnie”, „to teraz z większej prędkości”. Na pewno na początku sezonu postaram się pójść zawsze na jakieś szkolenie torowe na zasadzie rozjeżdżenia się, poćwiczenia np. hamowania awaryjnego (gdzie jak nie na torze). I na pewno będą ćwiczenia gymkhanowe na placu (może jak się uda III poziom precyzyjnej), trochę torowania jak będzie okazja oraz jazda w terenie (tu zwłaszcza dużo jeszcze mam do zrobienia). No i może wyjazd na inny tor, zawsze to inne zakręty, inaczej trzeba podchodzić, poodkrywać na nowo, a więc rozwijać się.