_

Miałem rano jechać do pracy i do ostatniej chwili wahałem się jakim środkiem lokomocji. Wcześniej wprawdzie popruszyło chwilę śniegiem, no ale temperatura +3, stopniało od razu to co spadało wcześniej, prognozy bezopadowe, robić się miało cieplej, słoneczko na chwilę zaświeciło. Dusza więc wzięła górę nad rozumem i padło na Chersinę.

Ujechałem ledwie kawałek zaczęło kropić. Kawałek dalej kropienie przeszło w deszcz. Na wysokości Kokoszek na obwodnicy leżące błoto pośniegowe. W dodatku jadąca przede mną ciężarówka, której śladu opony się trzymałem zjechała i przez błocko śniegowe lekkie musiałem jechać sam.

Nie powiem, gorąco mi się zrobiło jak nigdy, bo ani zawrócić ani stanąć specjalnie nie mogłem. Na szczęście jadąc powoli przejechałem ten kawałek, dalej asfalt był już tylko mokry. Minąłem jeszcze na obwodnicy piaskarkę sypiącą solą, widomy znak, że przez kilka dni nie ma co na obwodnicę wjeżdżać, motocykla szkoda (nie mają takich zabezpieczeń antykorozyjnych jak samochody). Dojechałem, przesmarowałem na szybko łańcuch i do roboty.

Po powrocie z pracy (tym razem przez miasto już, zawsze cieplej i bez soli na ulicach) obowiązkowy wjazd na myjnię i długie spłukiwanie wodą demineralizowaną, żeby tę sól z obwodnicy dobrze wypłukać z zakamarków. Smarowanie łańcucha porządne i przez kilka najbliższych dni (jak się prognozy nie zmienią i deszczem dobrze nie popada) trzeba będzie się z puszką przeprosić i w korkach porannych i popołudniowych godziny tracić.

Zobacz również:

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *