Po ponad pięciu latach jeżdżenia skuterem, po kursie prawa jazdy na motocykl stan moich umiejętności jazdy motocyklem był … chyba bliski zeru. Owszem, potrafiłem przejechać z punktu A do punktu B trzymając się zasad ruchu drogowego, w końcu ponad 30 lat doświadczeń i grubo ponad 500 000 km za kierownicą samochodu ma duże znaczenie. Niemniej i czułem i wiedziałem, że nad motocyklem nie mam panowania, że nie ma tego czegoś, co daje poczucie bezpieczeństwa, pozwala skupić się całkowicie na sytuacji, na drodze.
Stąd też dość oczywista była myśl o doszkoleniu się, ale nie na zasadzie zdobywania doświadczenia jazdą, a idąc na organizowane szkolenia z doskonalenia techniki jazdy. I tu mała dygresja, tak szkolenia kosztują, jest to kilkaset złotych (a ostatnio widziałem już i ceny czterocyfrowe), ale ja zestawiam to po pierwsze z ceną motocykla & co (i się robi całkiem mały procent) i po drugie z ceną zdrowia i życia w razie W (i się robi 1/∞).
Jest jeszcze jedna zaleta szkoleń, może mniej oczywista, ale nie do przecenienia, to możliwość poznania innych jeżdżących i chcących się szkolić w twojej okolicy. Ja poznałem w trakcie szkoleń i wspólnych wyjazdów na szkolenia kilka (teraz już kilkanaście) osób, z którymi mogłem się później umawiać na wspólne ćwiczenia. Bo wprawdzie ćwiczyć można samemu ale znacznie przyjemniej jest spotkać się, pogadać chwilę w przerwach, wymienić doświadczeniami. Zawsze też jest zewnętrzne oko, które zerknie jak ćwiczysz, podpowie co wygląda nie tak jak powinno, co możesz spróbować zrobić inaczej. Zawsze też to dopinguje, bo samemu czasami się nie chce, ale jak się umawiamy w miarę regularnie to i ćwiczymy regularnie.
Pokrótce przedstawię tu swoje doświadczenia i przemyślenia związane ze szkoleniami, których mam na koncie całkiem sporo, bo już kilkanaście różnego typu. I wcale jeszcze z nauką nie skończyłem, choć jeżdżę chyba już całkiem sprawnie. W nowym sezonie też mam kilka zaplanowanych poza, rzecz oczywista, samodzielnymi ćwiczeniami, o czym może później.
Szkolenia z jazdy precyzyjnej
Najważniejszy moim zdaniem rodzaj szkolenia i ćwiczeń na początek, dla opanowania motocykla i dla własnego bezpieczeństwa zdecydowanie warto zacząć od tego typu. Szkolenie takie odbywa się na zamkniętym placu, w warunkach całkowicie bezpiecznych. Trwa zwykle ok. 4h godzin i jest to zdecydowanie dość, po tych kilku godzinach ćwiczeń człowiek jest naprawdę mocno zmęczony i spocony.
Na szkoleniach tych pojawiają się zarówno nowicjusze jak i ludzie jeżdżący po kilka, kilkanaście, kilkadziesiąt lat. I nagle okazuje się, że nad motocyklem, którym jeżdżą, można znacznie lepiej panować, można skręcać ciasno i precyzyjnie (także taką kanapą jak typowy HD), sprawniej hamować, można pewnie jechać bardzo powoli (bo szybko to motocykl sam jechać potrafi, jeździec mu do tego niepotrzebny, tak został w końcu skonstruowany).
Obowiązkowym elementem początkowym takiego szkolenia jest omówienie i weryfikacja pozycji na motocyklu (bardzo ważne, później na drodze człowiek dopiero widzi ilu z nas jeździ na kaczuszkę). A dalej są ćwiczenia, korekty i omawianie błędów i ich przyczyn, ćwiczenia, korekty, ….
Szkolenia te mają różne poziomy, radzę zaczynać jednak od pierwszego. Ja trafiłem (nazwijmy to litościwie „przez zbieg okoliczności”) na poziom drugi jako pierwsze i gdyby nie całkowicie indywidualne podejście (co właściwie należałoby nazwać indywidualnymi korepetycjami) byłby to czas zmarnowany. Jak wyglądał koniec takiego szkolenia (bez mojego udziału oczywiście) można sobie zobaczyć na FB. Potem karnie poszedłem na poziom pierwszy, a w kolejnym roku na drugi.
Poziom drugi to już bardziej zaawansowane techniki manewrowania, jazdy precyzyjnej, utrzymywania „równowagi”. Jest i poziom trzeci, bardziej już z ćwiczeniami gymkhanowymi (sport polegający na jak najszybszym przejechaniu motocyklem toru przeszkód), chciałbym w tym sezonie się wybrać, ale są organizowane zasadniczo raz w sezonie i nie bardzo termin mi pewnie będzie pasował.
Po tych szkoleniach (i po sporej dawce samodzielnych ćwiczeń) mam poczucie pewności jazdy w ruchu miejskim, wiem jak mi się motocykl zachowa, jak swobodnie jechać gdy jest wąsko. Tym samym mogę całą uwagę poświęcić na obserwację otoczenia, innych kierowców, wyłapywanie zagrożeń.
Szkolenia na których byłem organizowali Motopomocni.pl, organizują je w całej Polsce, między innymi raz, dwa razy w roku w Gdańsku (poza poziomem trzecim chyba, który jest tylko w Warszawie). I z całym przekonaniem mogę je polecić każdemu. Wiem że są także (ale nie korzystałem, więc się nie wypowiem) szkolenia tego typu organizowane przez ADV Academy (są jednak sporo droższe).
Szkolenia „z zakrętów„
Jednym z elementów normalnej jazdy motocyklem jest pochylanie się w zakrętach, rzecz która na początku sprawia (przynajmniej mi sprawiała) sporo trudności. Dopóki nie zaczniesz ćwiczyć nie wiesz, jak głęboko możesz się (powinieneś) w zakręcie złożyć, by było bezpiecznie (a można naprawdę głęboko jeśli jeździ się po torze). Jak już zaczniesz z czasem się składać coraz bardziej, to w pewnym momencie nagle coś zaczyna trzeć o asfalt i wtedy następuje reakcja obronna, prostujesz motocykl, hamujesz, a to tylko podnóżek przytarł o asfalt. I tak ma być, to sygnał dla motocyklisty, że jest dość głęboko złożony i że doszedł do pewnej granicy. W podnóżkach są specjalne wymienne szpilki, które temu właśnie służą (a w sporcie do tego służy słynne schodzenie na kolano).
Oczywiście samo schodzenie na kolano to domena wyścigów i jazdy na torze, ulica nie jest miejscem na takie „popisy”. Jest jednak jedno „Ale!”. To ale to fakt, że umiejętność pochylenia motocykla jest bardzo ważna w bezpiecznym poruszaniu się motocyklem i czasami może naprawdę uratować cztery litery właściciela. Mi osobiście jazda po torze, umiejętność złożenia przydała się na początku poprzedniego sezonu, kiedy wyjechałem na pierwszą wiosenną przejażdżkę. Na drugim zakręcie od garażu, prawym, nagle miałem pędzącą z naprzeciwka terenówkę jadącą środkiem jezdni. Gdyby nie szkolenia reakcją byłoby hamowanie, w konsekwencji wyprostowanie się motocykla i centralne uderzenie w ścinającego zakręt z dużą prędkością *#%$^&!, a tak tylko złożyłem bardziej motocykl, dociąłem do wewnętrznej i spokojnie (ukhmmmm) pojechałem dalej.
W szkoleniu ze składania motocykla miałem okazję brać udział w trakcie zlotu integracyjnego Motopomocnych na Podlasiu, gdzie pod okiem instruktora Michała Goździka ćwiczyłem jazdę w kółko w pochyleniu. I faktycznie jest to tylko kwestia głowy, nabycia pewnej wprawy, coraz głębszego składania się i pilnowania gazu, po chwili przycierasz podnóżkiem raz, drugi trzeci. Można to ćwiczyć samemu na większym placu robiąc ósemki czy jeżdżąc w kółko, ale bezpieczniej jednak zacząć pod okiem instruktora.
Szkolenie takie prowadzi Maciek Nowiński z NaKolanie w Gdyni (a dokładniej niedaleko Gdyni). Jest o tyle fajnie, że najpierw robi się to w całkowicie bezpieczny sposób jeżdżąc specjalnie przygotowanym motocyklem z bocznymi kółkami. Miałem ochotę się wybrać, ale z uwagi na to, że były one w soboty, więc albo miałem zajęcia, albo nie było pogody albo nie było już miejsc. Ale mam mocne postanowienie, by na początku nowego sezonu się wybrać.
I jeszcze jedna rzecz odnośnie jeżdżenia „na kolanie”. Kiedy po sesji treningowej z Motopomocnymi zeszliśmy ze skwaru, rozłożyliśmy się na leżakach w cieniu odpoczywając, Goździk, który umiejętności ma duże i nie raz startował w zawodach, trochę nas przystopował. „Po jakim czasie zeszliście do głębokiego złożenia, przytarliście podnóżkami? Ile to zajęło? I jak myślicie, czy w sytuacji awaryjnej, na drodze będziecie potrafili tak od razu zejść?”. I sam, jak mówi, jeździ po drogach publicznych „jak pi***” (swoją drogą to chyba lubi to słowo, kolega na jednym ze szkoleń opowiadał, że przed szkoleniem na torze każdemu z uczestników na krawędzi opony białym markerem napisał „jeżdżę jak pi***”. I chciał nie chciał, musieli zejść głęboko, by ten napis z opony zetrzeć), jeździ bardzo asekuracyjnie. Warto więc umieć złożyć się głęboko, wiedzieć jakie są możliwości motocykla, bo to może być przydatne w sytuacji awaryjnej, ale poza torem zdecydowanie lepiej jeździć daleko od granic swoich umiejętności.
Szkolenia na torze
Szkolenia na torze mogą mieć różny cel, są takie gdzie nacisk idzie na jazdę typowo torową, wyścigową i takie, gdzie tor służy do nauki jazdy drogowej, ale w całkowicie bezpiecznych warunkach. To co można ćwiczyć to przede wszystkim takie elementy jak jazda w zakręcie, planowanie ścieżki pokonania zakrętu, hamowanie awaryjne przy większych prędkościach, omijanie przeszkody i wiele wiele innych.
Na szkoleniach na torze w Pszczółkach (te opisuję) byłem do tej pory dziewięć razy, z czterema różnymi organizatorami (w maju przede mną kolejne dwa i zasadniczo już się nie mogę doczekać). Na każdym szkoleniu standardem był bufet z napojami, obiad i świetna, motocyklowa atmosfera. Także na każdym obowiązkowa instrukcja z zakresu zachowania na torze.
Opis szkoleń w kategorii chronologicznej (i w sumie alfabetycznej, tak jakoś wyszło), a więc zdecydowanie niekoniecznie takiej, jaką z obecną wiedzą bym sobie ułożył. Szkolenia takie w ofercie znalazłem jeszcze w samego ODTJ (tu będę w maju), Moto Zone i ADV Academy.
Szkolenie typowo pod kątem jazdy sportowej (teraz widzę też w ofercie szkolenia dla motocykli turystycznych i adventure), prowadzone m.in. przez aktywnych zawodników, dla mnie zdecydowanie było za wczesne. Dopiero co po zdanym egzaminie na A, z zerowym doświadczeniem (i umiejętnościami), jeszcze bez własnego motocykla (czekałem na Hondę NC model z 2021, ciągle jeździłem skuterem).
Motocykl wypożyczałem od 3mm (była taka opcja), patrzyłem głównie na podobieństwo wagi/gabarytów do NC. I to był błąd, duży. Bo dosiadłem na GSX-R 600, taka mała rakieta, w dodatku z odwróconą skrzynią biegów.
Teoria w formie zdalnej, 2h materiał do obejrzenia przed szkoleniem, potem test sprawdzający. Na szkoleniu bardzo dużo było pracy nad sylwetką, ułożeniem na motocyklu, optymalna ścieżka przejazdu, hamowanie do zakrętu, wyjście z zakrętu itp. Dużo też było informacji zwrotnej w trakcie szkolenia, kilku zawodników jeździło z nami w trakcie sesji po torze, potem omawiali, korygowali.
Nauczyłem się sporo, nie mogę powiedzieć bym był niezadowolony. Niestety także kilku rzeczy, które wolałbym by pozostały wiedzą ściśle teoretyczną. Na przykład tego, że jak się poczujesz pewniej, to zacznij bardzo uważać. Że ubiór jest bardzo ważny, bo chroni przed urazami. I że jest jednorazowy (tekstylny) jeśli chodzi o przejażdżkę po asfalcie. I że na torze w Pszczółkach na końcu prostej startowej jest mała hopka, na której hamowanie może skończyć się lowsidem. Ale żeby nie było, kilka dni temu sprawdzałem jak wygląda u nich terminarz szkoleń na ten rok i kto wie.
Szkolenie nastawione wyłącznie na jazdę drogową, z bardzo dużym naciskiem na bezpieczeństwo we wszelkich aspektach. Tor traktowany jest tu jak typowa ulica.
Początek to ustawienie pozycji na motocyklu, dalej ćwiczenia na torze przeplatane są omówieniem teorii oraz sesjami ćwiczeń typowych dla jazdy precyzyjnej (jedna grupa ćwiczy na torze, druga w tym czasie na placu). Bardzo dużo ćwiczenia elementów sytuacji awaryjnych, np. omijanie przeszkody przy coraz większych prędkościach (aż do momentu, gdy się ominąć już nie da i widzisz wyraźnie z jaką prędkością nie należy jeździć), hamowanie awaryjne z rosnącymi prędkościami itp.
Szkolenie na dwóch poziomach, poziom pierwszy zdecydowanie polecam na początek przygody z motocyklem (ale warto już trochę umieć jeździć). Poziom drugi bardziej zaawansowany, bardziej wymagające ćwiczenia, ale nadal jest to ukierunkowane na jazdę drogową/turystyczną a nie wyścigową.
Bardzo pasuje mi osobiście zespół instruktorski, to co sami potrafią wywijać na motocyklach czasami przechodzi pojęcie, ćwiczenia jakie wymyślają dają w kość ale uczą wiele. Zawsze na szkoleniach też było bardzo wesoło. I cenię sobie te krytyczno-ironiczne ale z życzliwości a nie złośliwości cięte uwagi i inteligentne poczucie humoru.
Szkolenie ustawione pod kątem turystyki, jest to głównie jazda drogowa z elementami ćwiczeń jazdy precyzyjnej na placu. Na początek wstęp teoretyczny, ok. 1,5-2h, potem naprzemiennie grupami ćwiczenia na torze i placu lub na dwóch wydzielonych częściach toru. Szkolenie w części torowej prowadzone przez instruktorów z ODTJ Pomorze (czyli z toru w Pszczółkach). Poza ćwiczeniami, w końcówce szkolenia, można trochę sobie pojeździć typowo torowo.
Szkolenie odbywa się na dwóch poziomach, podstawowym i zaawansowanym. Ciekawymi elementami były przeszkody na torze, kałuże oleju, łachy piachu (oczywiście symbolicznie namalowane kredą) oraz czasowe odwrócenie kierunku jazdy na drugim poziomie (tor w drugą stronę jest całkowicie innym doświadczeniem). Były też elementy takie jak zatrzymanie i start na wzniesieniu czy też jazda w trudniejszym terenie (po wybojach, na śliskim).
Jak wygląda takie szkolenie można zobaczyć na migawkach w filmie. Przypomniał mi filmik, że wtedy pierwszy raz, całkowicie nieintencjonalnie, przytarłem szpilką na zakręcie w złożeniu. Dobrze, że wcześniej, w części teoretycznej, instruktor coś o tym mówił, ale tak jakoś puściłem mimo ucha, bo przecież mnie nie dotyczy. Chwila strachu „coś się dzieje, coś się psuje”, potem jednak banan na twarzy.
Szkolenia o profilu mieszanym, poziom pierwszy bardziej ogólny, nastawiony na opanowanie motocykla, skuteczne pokonywanie zakrętów, umiejętność manewrowania, drugi już z mocnym nastawieniem na szybsze pokonywanie zakrętów, bardziej torowy (choć umiejętności mają bezpośrednie przełożenie na bezpieczeństwo jazdy poza torem). Na początek ok 2h wykładu, potem 5h, ustawianie pozycji na motocyklu i wyjazd na tor.
To co wyróżnia szkolenie to stała łączność (jednokierunkowa) z Maćkiem prowadzącym szkolenie. Na początek ćwiczenia na torze, slalom wolny, szybki, hamowanie, zawracanie etc. Także zapoznanie z nitką toru, przejazd gęsiego za instruktorem kilkunastu okrążeń (każdy po kolei miał okazję jechać kółko-dwa bezpośrednio za prowadzącym) z omówieniem przez interkom trasy i sposobu jej pokonywania.
Potem już było zasadniczo torowanie, duuuużo torowania. Nie było podziału na grupy, więc jeździć można było właściwie cały czas, zjeżdżając tylko na chwilę na uzupełnienie płynów i pogaduchy. W tym czasie każdy z uczestników miał kilka-kilkanaście rund z Maćkiem za plecami i instrukcjami na żywo w słuchawkach. Bardzo dużo daje taka jazda z komentarzem i podpowiedziami na bieżąco, można naprawdę mocno podciągnąć swoją umiejętność jazdy.
Poza tym, że na szkoleniu jest wyjątkowo dużo torowania jest także duuuużo zdjęć, każdy dostaje kilka dni po szkoleniu paczkę „swoich” (poniżej wybrany tylko fragment), można zobaczyć siebie, swoje błędy i niedociągnięcia. Dodatkowo rundy z Maćkiem są nagrywane, można otrzymać (odpłatnie) film (4K UHD) ze swojego przejazdu z nagranymi w trakcie instrukcjami z interkomu.
Poziom I 2022-07-01
Poziom II 2022-09-16
Szkolenia na drodze
Grupowe
Na szkoleniach odbywających się w ruchu drogowym byłem dwukrotnie. Pierwsze organizowane przez Motopomocni.pl było szkoleniem grupowym i odbywało się w Kotlinie Kłodzkiej. Szkolenie takie jest tak naprawdę połączeniem nauki z turystyką motocyklową, poza poznawaniem tajników jazdy zwiedza się przy okazji region, poznaje też innych motocyklistów.
Samo szkolenie trwało przez weekend (w niedzielę do 16), ale z dojazdem zrobiły się cztery dni w siodle. Bardzo intensywna treningowo sobota, przejazd na miejsce treningu, odcinek drogi górskiej i góra-dół, góra-dół z przerwą na obiad (tu muszę zaznaczyć, że generalnie jedzenie i w miejscu noclegów i obiady w trasie były rewelacyjne). Na górze i na dole trasy treningowej chwila na omówienie przejazdu, uwagi od instruktora, który jechał odcinek drogi kolejno za każdym i kolejne zadania na kolejny przejazd. Dopiero pod wieczór wypad po lokalnych drogach i bezdrożach za czeską granicę. Niedziela już trochę bardziej turystycznie, trochę zwiedzania, przejazd drogą stu zakrętów i potem jeszcze trening placowy. W trakcie wszystkich przejazdów dodatkowo szkolenie z jazdy w grupie (bardzo muszę przyznać przydatne), prowadzenie grupy na zmianę, wyszukiwanie miejsca na postój, sytuacje „awaryjne” typu rozdzielenie się grupy na światłach etc.
Szkolenie takie uważam za bardzo przydatne i dodatkowo w bardzo przyjemnych okolicznościach, zawsze to ciekawiej niż krążenie w kółko po torze. W planie jest już kolejne na ten sezon.
Szkolenia tego typu poza Kotliną Kłodzką są w ofercie Motopomocnych w Alpach i Hiszpanii, w innych firmach widziałem jedynie oferty zorganizowanych wycieczek motocyklowych.
Indywidualne
Drugi typ szkolenia na drodze, na którym byłem pod koniec września 2022 to szkolenie indywidualne w trasie z NaKolanie. Trochę zajęło nam umawianie się na termin, pogoda stale krzyżowała plany, a tego typu jazdy prowadzone są raczej przy suchym asfalcie.
Ponad 2h indywidualnych korepetycji z jazdy po kaszubskich drogach, dużo zakrętów i warunki prawie górskie. Bardzo bardzo przydatne zarówno dla zupełnie początkujących jak i trochę bardziej zaawansowanych, cały czas na interkomie z instruktorem, cały czas uwagi i korekty w locie. Dużo uwag związanych z bezpieczeństwem, strategią na drodze, efektywnym, szybkim i bezpiecznym pokonywaniem zakrętów.
Szkolenia inne
Jest jeszcze gama szkoleń, których do tej pory tak naprawdę nie zaliczyłem. Do takich należą szkolenia z jazdy enduro. Sama jazda po bezdrożach raczej mnie nie kręci, wiek też jakoś nie skłania do wariactw. Jeździłem trochę w terenie motocyklem enduro przy okazji integracji Motopomocnych na Podlasiu. Pierwsze podejście było zupełnie nieudane, nie mogłem sobie poradzić z motocyklem (jednak jazda automatem ma swoje konsekwencje), zawróciłem w połowie trasy. Za drugim, po południu, było już lepiej, trochę mniejszy motocykl, trochę bardziej byłem psychicznie przygotowany, że jest zupełnie inaczej i jakoś to poszło. Na pewno dużo lepiej poczułem się na Żółwiu w drodze powrotnej przy przejeżdżaniu przez odcinki o tragicznym asfalcie. I na pewno w tym sezonie będę na szkoleniu podstawowym z enduro (już jestem zapisany na takie grupowe dla zupełnie początkujących Start Enduro Motopomocnych), może też jak czas pozwoli wybiorę się na pobliski tor krosowy, jest tam oferta wynajęcia sprzętu na godziny i pojeżdżenia po torze z instruktorem lub bez. Na pewno ten typ szkolenia jest przydatny, nawet gdy nie chce się jeździć w terenie. Przy moim krótkim doświadczeniu już się przydarzyły w drodze sytuacje, że asfalt nagle się skończył i trzeba było odcinek pojechać szutrem, po kamieniach albo typowo wiejską, piaszczystą drogą. Także dla samego opanowania motocykla ten typ szkoleń jest polecany.
Drugi typ, który zdarzyło mi się liznąć to treningi pitbike. Wybrałem się kiedyś do Chojnic, robiąc młodemu prezent gwiazdkowy, na jego pierwsze jazdy motocyklem na szkoleniu dla dzieciaków organizowane przez 3mm Racing Academy. Potem były jazdy wolne, więc na zmianę z młodym chwilę dłuższą jeździliśmy wynajętym pitem. Jakoś mi zupełnie nie pasowało, nie sprawiało to przyjemności. Ten typ treningu polecany jest zwłaszcza tym, którzy lubią torowanie, jest to też sposób na pojeżdżenie zimą, gdy do jazdy się tęskni. Ale przy takiej aurze jaką mamy i przy mojej skłonności do jeżdżenia w tzw. brzydką pogodę nie odczuwam przypływu tęsknoty po tygodniu czy dwóch bez Żółwia.
I na zakończenie
Kończąc ten przydługi wpis ostrzeżenie, na szkoleniach i w trakcie ćwiczeń zawsze może pójść coś nie tak, za mało gazu, przedni hamulec w skręcie, ściągnięcie sprzęgła, hopka itp. itd. Trzeba być zatem mentalnie przygotowanym na upadek. I jeśli nie jeździsz jakimś cruiserem (mają zazwyczaj orurowanie od spodu i się za mocno nie kładą) to lepiej mieć jednak zamontowane gmole czy crashpady (kosztują zazwyczaj kilkaset złotych, czyli tyle ile czasami jeden element owiewek) albo mieć po prostu w nosie obdrapania na motocyklu. Zawsze jednak lepiej zaliczyć upadek na placu czy torze i się nauczyć, niż na ruchliwej drodze i szans na dalszą naukę już nie mieć żadnych.
A opisy i wrażenia z kolejnych szkoleń będę się starał wrzucać na bieżąco w notkach na blogu.
[…] szkoleń pisałem już wcześniej w dłuższej notce Szkolenia czyli czego się Jaś nie nauczy …, szkolenie Moto-Zone jest typowym dla mnie szkoleniem z jazdy torowej. Ma nauczyć […]