O tym, że dobre ubranie to podstawa w czerpaniu przyjemności z jazdy motocyklem (i podstawa bezpieczeństwa) przekonałem się dość szybko, jeszcze jeżdżąc skuterem. Wydawało mi się, że kurtka i kask wystarczą, ale wkrótce przekonałem się na własnej skórze, że to nie do końca tak jest, że przy upadku spodnie też są istotne, że jednak siła ziębiąca wiatru daje o sobie znać w wydawałoby się ciepły dzień, że …
Bielizna termoaktywna też mi się wydawała jakąś ekstrawagancją lekką, ot wystarczy „dobrze się ubrać”. I o ile zimną porą faktycznie nie jest to aż tak wielkim problemem, kilka warstw odzieży na górę, kalesony (rzecz z dzieciństwa dobrze mi znana, no ale -20 czy -30 było kiedyś na Mazurach nie ewenementem a grudniowo-lutową normą) na dół i można jeździć o ile nie ma śniegu. Ale z czasem się do bielizny termoaktywnej przekonałem, może dlatego że zacząłem ją używać stale w okresie letnim i jakoś tak z rozpędu poszło. Wydaje mi się wygodniejsza w użytkowaniu od klasycznej bawełnianej, przylega do ciała, nie podciąga się przy zakładaniu spodni czy kurtki, a efekt ocieplenia jest co najmniej taki sam.
Natomiast latem trudno zdjąć z siebie coś, czego nie ma i żeby jeździć w komforcie cieplnym (czy chłodnym raczej) trzeba na siebie coś założyć. Też do tej bielizny z efektem chłodzącym podchodziłem jak do jeża, wydawało mi się to chwytem marketingowym etc. I wcale się nie dziwię ludziom, którzy nie wierzą w chłodzące działanie bielizny, bo próbowali i nie działało. Miałbym pewnie to samo zdanie gdybym z pierwszą nie trafił w dziesiątkę i się nie przekonał do jej funkcjonowania. Bo jednak ta bielizna letnia bieliźnie letniej nie równa. Najpierw kupiłem komplet Seca, potem doszła Shima i w tym roku wygrany (warto ćwiczyć jazdę techniczną, warto) na zlocie Klubu Hondy NC Brubeck.
Z tej trójki latem zdecydowanie preferuję Secę, trochę mniej ze względu na zbytnią luźność nogawek i rękawów Brubecka. A Shima nie działa po prostu, nietrafiony niestety produkt. Korzystam z niej właściwie w okresie przejściowym, gdy już nie jest tak gorąco ale jeszcze nie jest jakoś mocno zimno.
Działanie bielizny chłodzącej opiera się, jak w membranach goretechowych, na kierunkowym przepuszczaniu wilgoci, od ciała na zewnątrz. Podpatrzyłem gdzieś w internecie ciekawy test na tą termoaktywność, na bieliznę wylewamy wodę i obserwujemy, czy woda przecieka czy też nie. I faktycznie wlana na Secę woda od strony wewnętrznej bez problemu przepływała na zewnątrz, natomiast woda wlana od strony zewnętrznej tworzyła po prostu kałużę i stała. A w Shimie woda ciekła w jedną i w drugą stronę bez problemu. Z Brubeckiem eksperymentu jeszcze nie zrobiłem, jakoś zawsze przed praniem zapominałem, ale w działaniu się sprawdzał, więc imho test przejdzie bez problemu.
Testu na pranie bielizny termoaktywnej w zwykłym proszku jeszcze udało mi się nie zrobić, mocno pilnuję by się nie zwieruszyła w okolice zwykłego prania. Zgodnie z zaleceniami piorę w płynie „sportowym” przeznaczonym do membran. Trochę szkoda by mi było zniszczyć, jak wszystko co z dodatkiem „motocyklowe” w nazwie kosztuje swoje, ale warto.