Motoobstawa jest tradycją w motocyklowym świecie. Gdy motocyklista bierze ślub koledzy i znajomi organizują przejazd w orszaku motocykli, spod urzędu czy kościoła po zawarciu związku aż na salę weselną. Podobnie zresztą motoobstawy organizowane są przy okazji znacznie smutniejszej uroczystości, pogrzebu motocyklisty, o ile taka jest wola rodziny.
Robert zwany Kirkiem jest postacią znaną w motocyklowym trójmiejskim świecie, zwłaszcza znanym osobom jeżdżącym na torze w Pszczółkach. Poznałem go w tym roku przy okazji Track Day’ów, byłem chyba z sześć razy na takich organizowanych przez niego wolnych jazdach.
Gdy więc pojawiła się informacja o ślubie Asi i Roberta i organizowanej obstawie motocyklowej trudno było nie zaplanować udziału i się nie wybrać. Zwłaszcza że sam ślub był o rzut beretem ode mnie, w odległym o kilkanaście kilometrów Niestępowie.
Ślub był zaplanowany na 15, byłem mniej więcej o tej porze, motocykli było już całkiem sporo ale miejsce do zaparkowanie w rzędzie jeszcze znalazłem. Kościółek maleńki, więc i tak towarzystwo pozostało na zewnątrz i przez te pół godziny toczyło się zasadniczo życie towarzyskie. Po wyjściu młodej pary „tradycyjne” gazowanie, dwóch palących gumę (motocykl stoi w miejscu, tylne koło się kręci, po chwili opona zaczyna się kopcić, chmura dymu i smrodu, nie rozumiem specjalnie tego no ale to tradycja). Potem przejazd do pobliskiego Sulmina kawalkady motocykli z młodą parą w motocyklu z wózkiem bocznym na czele. Po drodze dwie tradycyjne bramy, jedna motocyklowa z quadem na traktorowej przyczepie, druga końska (tu organizatorzy uprzedzali na początku by nie hałasować). Pod salą weselną życzenia, wspólne zdjęcie i można było wracać. Bardzo sympatyczna tradycja, choć nieco hałaśliwa.
Trochę zdjęć i filmów można zobaczyć na FB w dyskusji do wydarzenia Ślub Joanny i Roberta- „Kirka” | Facebook