Stan przedniej opony powoli mnie zaczął niepokoić. Tak narastało, narastało, podpytywałem Łukasza od Hondy i mówił, że boki są grube i jeśli nie ma uślizgów to można jeździć. Ale gdzieś tam w końcu to nękanie spowodowało, że podjechałem w sobotę do wulkanizacji motocyklowej. No i po diagnozie zdecydowałem się na wymianę kompletu. Wprawdzie znacznie gorszy stan przedniej, ale tył też już na końcówce, więc decyzja zapadła, że obie na raz pójdą do wymiany. Bo raz, że kolejny raz trzeba by tracić czas na wymianę, dwa różny stan z przodu i tyłu też nie zachęca. No i za każdym razem po wymianie trzeba te 100-200 km jeździć ostrożnie, trochę z duszą na ramieniu, póki się dobrze nie zetrze warstwa ochronna z wierzchu opony.
Przód się u mnie zużył nietypowo, bardzo mocno boki, praktycznie do wskaźnika minimalnej żywotności, środek całkiem dobry, ktoś jeżdżący po prostej głównie długo by jeszcze mógłby jeździć. Ale z boków pojawił się wręcz dość głęboki rowek. Efekt wieloskładnikowości opony, góra twarda, do długich przelotów, boki miękkie dla lepszej przyczepności w zakrętach.
A że u mnie było zakrętów bardzo dużo, bo jak policzyłem to kilkanaście razy od maja (wtedy zakładałem komplet nowych) jeździłem na torze – szkolenia i track day’e, na placu ćwiczyć gymkhanę też pod setkę razy byłem, to i bok mocno oberwał. Jak wjechałem na stanowisko w wulkanizacji to mechanik wręcz rzucił, że długo na zbyt niskim ciśnieniu jechałem (sprawdzam często, pewnie co 2 tygodnie, więc raczej jazda na nieodpowiednim mi nie grozi), ot gymkhanowanie wychodzi. Zrobiłem w sumie na komplecie Michelina od maja 13 tys. km, niezbyt wiele jak na opony motocyklowe. Ale przy normalnej jeździe posłużyłyby pewnie znacznie dłużej niż poprzednie Metzelery.
Stan tyłu całkiem przyzwoity, dość równo zjechane i boki i góra. Ale w gymkhanie tył zużywa się bardziej na prostej, przy przyspieszaniu niż w zakręcie, gdzie jest wręcz odciążony hamowaniem.
Myślałem początkowo by ponownie założyć Micheliny Road 6, bardzo fajnie mi się na nich Żółwik kładł w zakręt, z taką lekkością. Ale zasugerowali mi, żebym sprawdził Bridgestony Battlax T32, z podobnej półki, równie ponoć dobre. I miałem dylemat duży, nie powiem. Battlaxy o 10% tańsze i tył miał obydwie z DOTem tegorocznym, Road 6 już sprawdzone, jedna z końcówki 2022, choć to raczej nie ma znaczenia. I praktycznie mogłem rzucać monetą. W końcu padło jednak na nowe, chęć sprawdzenia czegoś innego zwyciężyła. W końcu i tak w przyszłym sezonie trzeba będzie zmienić po raz kolejny, najwyżej wrócę do Road 6.
Przejechałem wieczorem kilkadziesiąt kilometrów i pierwsze wrażenia pozytywne. Na pewno mniej chętnie idą w zakręt, mają zdecydowanie łagodniejszy łuk profilu. Gdy przystawiłem w wulkanizacji Battlaxa i Road 6 obok siebie wyraźnie było widać, że rant drugiej wchodził wręcz pod rant tej pierwszej, różnica jakieś 0.5-1 cm, na pewno zamkną się czy to na placu czy na torze. Z plusów nowych – nie ma „wycia” opony przy tych 80 i 120 km/h, co trochę dokuczało w Michelinach. A jak będzie dalej zobaczymy. Ciekaw jestem też, czy ostatnie problemy z jazdą ósemki nie wynikały po części ze zużycia opon, być może nie dawały już tej pewności i trzymania. W poniedziałek pewnie potestuję.