Po zeszłotygodniowej, czwartkowej zmianie toru jazdy na 8GP w piątek rano na placu było już całkiem fajnie. Już w pierwszej rundzie poprawiłem życiówkę na 36:26, czyli zszedłem w dolne 35. W kolejnych rundach także trzymałem raczej dobre tempo, najgorszy czas 36:66 kilka miesięcy temu brałbym w ciemno, a tak stale gdzieś te 35 się wbijało. W ostatniej, piątej już na odchodne udało się jeszcze kilka setnych urwać i zejść na 35:18, perspektywa zobaczenia 34 była tuż tuż.
Na sam koniec z rozpędu jeszcze zrobiłem sobie rundę rotacji (ustawienie pachołków i bramki jak w 8 GP, tylko że dookoła każdego robi się kółeczko, jedzie się dwie ósemki z rotacjami) i też całkiem niezły wynik, bo poniżej 30 s.
Zadowolony, z planami dalszych ćwiczeń wróciłem do domu i … wieczorem chwyciła mnie temperatura bez jakichś dodatkowych objawów. I tak zasadniczo do poniedziałku trzymała. Umówiłem już lekarza na wtorek, bo to jednak za długo trochę jak na przeziębienie. No i oczywiście we wtorek rano temperatura się skończyła jak ręką odjął. Ale badania zlecone zrobiłem i trochę postanowiłem z treningami odczekać. Moje podejrzenia odnośnie przyczyn gdzieś tam krążą przy treningach właśnie. Bo po takiej rundzie dziesięcio-piętnastominutowej człowiek jest cały zgrzany i mokry, ale tak naprawdę do szczętu, jakby przez ulewę przejechał właśnie. A ja jak ta wiosenka wtedy zdejmowałem kurtkę i sobie schłem na słońcu, musiało jednak mnie przewiać trochę.
Dopiero dzisiaj po południu pojechałem sobie znowu na placyk poćwiczyć. Myślałem, że powrót będzie znacznie gorszy, ale aż tak źle nie było. Wprawdzie znowu zaczęło się od braku stabilności, mozolnego odtwarzania pamięci, ale czasy całkiem przyzwoite, sporo całkiem w dolnych 35, najlepszy 35:27. Tyle że na dłuższe ćwiczenie nie miałem siły, bo raz to po chorobie, a dwa to zbieranie jeżyn i malin z działki nie jest bezwysiłkowe, skłonów i przysiadów człowiek się narobił. Po czwartej rundzie dałem sobie spokój bo iść zaczęło już całkiem tępo, zobaczymy jutro jak będzie. Nadzieja nieśmiała na 34 w każdym bądź razie we mnie jest.