Dzisiaj po pracy pogoda dała w końcu chwilę na poćwiczenie, w miarę ciepławo (bo nie ciepło, nadal jednocyfrowo), bezwietrznie i w miarę sucho. Rano jechałem do pracy jeszcze w deszczu, ale koło południa wszystko już raczej przeschło i o 16 na placu miejscami tylko kałuże wysychały.
Było nas czterech, jak zwykle był Adam, przyjechał też Karol z grupy MNC3M i Robert, który dał się skusić informacją na trójmiejskiej grupie FB, dwie Hondy NC, jedna Afryka i jeden GS, dwa automaty (mój Żółw i Afryka) i dwa manuale.
Chwilę pogadaliśmy, rozstawiliśmy pachołki na slalom, ósemkę GP i ciasną ósemkę. Kilka przejazdów i … pojawił się pan z ochrony i dał nam 5 minut na zwinięcie się z placu. Z tego co powiedział ostatnio był tam jakiś wypadek z udziałem motocyklisty, więc wprowadzono ostrzejsze zalecenia.
Swoją drogą, to tak naprawdę motocyklista jakby nawet chciał ćwiczyć, nie ma formalnie gdzie. Szkolenia w Trójmieście, zwłaszcza z jazdy precyzyjnej, odbywają się sporadycznie, jedno-dwa w roku. A samo szkolenie to jednak dużo za mało by się nauczyć dobrze jeździć. W Poznaniu tamtejszy ODTJ organizuje otwarte treningi, próbowałem zainteresować czymś podobnym ODTJ w Pszczółkach, ale tak jak się spodziewałem na maila nawet nie raczyli odpowiedzieć.
A my, ponieważ pan z ochrony uprzejmie był wskazał nam odległy kąt placu i powiedział, że tam możemy sobie rozstawić, ale jeden rządek, przenieśliśmy się grzecznie podziękowawszy. Znaleźliśmy kawałek w miarę równego asfaltu i ustawiliśmy ósemkę GP (podstawowa figura motoghymkany, tzw. kwalifikacyjna do ustalenia kolejności startu zawodników, trochę dłuższa od szkoleniowej ósemki znanej każdemu motocykliście z egzaminu). No i ustawiłem swój laptimer do pomiaru czasu przejazdu, zawsze to jednak dodatkowy doping do poprawy wyników.
Muszę przyznać, że po długiej przerwie od placu (bo ostatnio ćwiczyłem z pomiarem chyba pierwszego stycznia, później już sporadycznie w drodze do pracy jedynie ciasne manewry) mocno człowiek zardzewiał. Pierwsze przejazdy bardzo niepewne, szarpane, choć czasy 42 i 40.6 wcale nie tak złe (szczerze to po pierwszym przejeździe pomyślałem, czując jak mi szło, że zrobiłem cztery a nie pięć ósemek). Kolejne przejazdy już znacznie lepiej, pamięć mięśniowa zaczęła wracać, szło bardziej gładko, choć nadal daleko od płynności. Czasy poniżej 40 s., nawet w jednym 38.8, czyli na poziomie już prawie z zeszłego sezonu. Ale jest nad czym popracować. Tylko nie ma specjalnie kiedy i niestety gdzie.