_

Niechcący zupełnie zostałem wciągnięty w życie średniowiecznych rycerzy, kramarzy, kupców i rzemieślników. Wszystko przez pociechę, która koniecznie chciała zobaczyć jak to jest na takich pokazach. No i dobry wujek, organizujący takową działalność, raz czy drugi wziął młodego do obsługi stoiska z zabawami dla dzieci.

A że któregoś razu zdarzyła się potrzeba przetransportowania garncarza z kołem garncarskim i całym osprzętem z Sopotu do Koła nad Wartą więc i przy okazji, żebym się chyba zbytnio nie nudził, dostałem angaż jako namiestnik obozu. Wszystko byłoby fajnie, tylko się impreza była trochę przeciągnęła, zrobił się wieczór i zamiast wracać tego samego dnia przymuszony zostałem do pozostania na noc. Dostaliśmy namiot iście średniowieczny (czytaj płótno rozciągnięte na drągach), posłanie ze skór, młody śpiwór a ja płaszcz rycerski do przykrycia. Może i fajnie, ale nie na początku czerwca, nie nad rzeką i nie przy temperaturze porannej w okolicach 4 stopni.

Potem się już trochę potoczyło, imprezy podobne, czasem mniejsze, czasem większe, w Ełku, Lidzbarku Warmińskim, Olsztynie i innych miejscach, w różnych całkiem rolach. Czasami obsługiwałem jakieś stoisko imprezowe, czasami byłem fotografem do zrobienia zdjęć z imprezy czy nakręcenia materiału reklamowego. Ale podstawy rzemiosła średniowiecznego przynajmniej opanowałem, wiem już jak robić świece, czerpać papier, piec podpłomyki. No i bractwo rekonstruktorów bardzo sympatyczne, a kurczaki z rożna, ryby wędzone, potrawki z kociołka, wszystko na średniowieczną modłę i średniowiecznymi sposobami przyrządzane w trakcie pokazów bardzo smakowite. Więc mimo średniowiecznego iście komfortu życia całkiem przyjemny sposób spędzania czasu.

Zobacz również:

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *