_

Poznańska grupa motoghymkanowa zaczęła w tym roku organizować przy współpracy z ODTJ Międzychód otwarte treningi, na których pojawić się może każdy motocyklista. Z grupy tej znałem Beatę, innych jedynie z wpisów na FB. Myśl żeby pojechać zobaczyć jak to wygląda i poćwiczyć zakiełkowała jakiś czas temu. Chyba przy okazji szkolenia samochodem na płycie poślizgowej, gdy Pawłowi, instruktorowi ODTJ opowiadałem o tych treningach z myślą, że nasz lokalny mógłby coś takiego zorganizować także. Rzucił wtedy pytanie, czy się tam wybieram i tak sobie wtedy pomyślałem, że czemu nie.

Na ODTJ byliśmy godzinę przed oficjalnym rozpoczęciem, spotkać się z Beatą, pogadać, poznać ekipę, podpatrzeć jak organizują to od samego początku.

Pojawiło się około trzydziestu motocyklistów. Na początek krótka odprawa, podpisanie standardowych oświadczeń dla korzystających z obiektu ODTJ i przejazd na plac.

Podzielono uczestników na dwie grupy, pierwsza dla będących pierwszy raz ćwiczyła w jednej części pod okiem Miłosza. Drugą, tych którzy byli po raz kolejny, zajmował się Maciej z Beatą. Ja z Adamem dołączyliśmy do tej drugiej, trochę jednak szkoleń i ćwiczeń za nami, podstawy mamy ogarnięte na przyzwoitym poziomie.

Grupa pierwsza, z tego co widziałem z daleka, po jakimś wstępie teoretycznym ćwiczyła głównie slalom w różnych konfiguracjach. Co jakiś czas tylko ktoś z tej grupy był odsyłany do drugiej jeśli radził sobie już z podstawowymi manewrami.

Na początek Maciej poprowadził rozgrzewkę w formie slalomu, w miarę dowolnie poustawiane pachołki, przejazd miał być dowolny. Początkowo łatwiej, np. co któryś pachołek, w miarę czasu coraz trudniej, ciaśniej.

Kolejną częścią ćwiczeń była jedna z figur gymkhanowych nazywana lustrem. Polega na przecięciu linii (u nas namalowanej kredą przez Beatę) łączącej dwa pachołki [z regulaminu: dwa żółte o środkach połączonych wyrysowaną linią prostą – należy przeciąć linię rzutem jednego z kół po czym kontynuować jazdę po stronie najazdowej obu pachołków]. Niby proste, ale ponieważ brak jest wyraźnego punktu odniesienia dla skrętu trzeba dobrze planować sobie przejazd.

Kolejna część to już był typowy gymkhanowy tor do przejazdu. Od takich na zawodach różnił się głównie tym, że całość odbywała się na dość rozległej przestrzeni i ustawiona była bezkolizyjnie po okręgu. Tym samym można było jechać jeden za drugim, oczywiście zachowując bezpieczne odstępy.

Tor składał się kolejno z rotacji lewej i prawej (pełny objazd dookoła pachołka), slalomu, dwóch par podwójnych tuneli (rząd pachołków między którymi trzeba przejechać), znowu kawałek slalomu ciaśniejszego, lustra i na końcu slalomu z przesunięciem (konieczne ciasne zawracanie).

W międzyczasie i na koniec treningu można było sobie pojeździć i zmierzyć czas na 8 GP, podstawowej figurze gymkhanowej, będącej jednocześnie kwalifikacyjną do miejsc startowych w zawodach, były ustawione dwa stanowiska.

Gdy już mnie zmęczyło jeżdżenie toru zrobiłem sobie zmianę i pojeździłem 8 GP. I zrobiłem swoją życiówkę chyba w trzecim przejeździe, 38.17 s. Przykładowo na ostatnich zawodach w zeszłym sezonie w Jaworznie grupa Pro ma czasu 28-31.3, Pret(endent) 30.5-36.8, Amator 34.1-45, na amatora się nadaję.

Na koniec treningu, kiedy staliśmy już w okolicach 8 GP jeżdżąc na zmianę (Beata nagrywała nam przejazdy), wyniki miałem już sporo słabsze. A to hamulec niedociśnięty, a to koło zaczęło uciekać, zmęczenie materiału. W końcu od samego rana na motocyklu, trasa z Gdańska dała trochę jednak w kość. Na koniec jeszcze zrobiliśmy sobie pamiątkowe zdjęcie, od prawej Beata (Motopomocni i grupa poznańska), Adam z którym przyjechałem, Maciej (z grupy poznańskiej), Piotr (ze Śremu, byliśmy razem na szkoleniu w Kotlinie Kłodzkiej), ja i Miłosz (grupa poznańska). Baaaaardzo sympatyczne i pomocne towarzystwo.

Gdzieś w międzyczasie grupa poznańska pobawiła nas trochę przejazdami synchronicznymi, zresztą lubią jeździć w ten sposób, pościgowo. Mocno rozwija nie tylko sam przejazd ale i podzielność uwagi, głębsze zerkanie za siebie, kontrolowanie sytuacji. Jak nic dobry trening do normalnej jazdy po mieście.

Wybrać na trening naprawdę warto było. Sporo poćwiczyłem, podpatrzyłem, będę miał o czym mówić namawiając nasz ODTJ na podobne imprezy, w końcu jakąś misję poprawy bezpieczeństwa na drogach jednak mają chyba.

Beata ciągle też namawia nas do startu w zawodach, już w Gdańsku mówiła że jeżdżę płynnie i powinienem jak najbardziej startować bo to jest po prostu dobry fun. W sumie Michał Goździk (poznański instruktor techniki jazdy, startuje na pit-bike’ach, także szkoli w Motopomocnych) po którymś przejeździe toru, gdy jechał bezpośredni za mną, także powiedział, że dobrze, płynnie jechałem. Może jak będzie runda jakaś bliżej Gdańska faktycznie się przejadę dla czystej zabawy.

Zobacz również:

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *