Ponieważ w piątek mam szkolenie na torze to dzisiaj miałem dotrzeć, potestować i przyzwyczaić się do nowych opon. Zgadałem się z Damianem, miał wyjazd służbowy, a że mi zasadniczo kierunek był obojętny więc padło na wyjazd do Iławy. Oczywiście unikając w miarę możliwości wszelkich głównych dróg.
Umówiliśmy się na wylocie z Gdańska na Wojciechu, mieliśmy jechać wprawdzie z rana ale najpierw ja nie wiedziałem czy rano się wyrwę, potem trochę z poślizgami czasowymi przez korki i ruszyliśmy już po 11. Byłem trochę wcześniej, zdążyłem zatankować i czekając jeszcze z nudów przesmarować łańcuch, zaczynał się już nieco sucho świecić.
W Pruszczu Damian coś musiał załatwić u strażaków, chwilka zeszła. Spróbowaliśmy jeszcze sparować interkomy (zeszły trzy chwilki), ale Cardo z Seną się gryzą ewidentnie więc pozostał nam motocyklowy język migowy. Potem już bocznymi głównie drogami do Piekła, a dziury na tej drodze momentami iście diabelskie. Na chwilę stanęliśmy przy śluzie w Białej Górze, potem przy zamku w Sztumie, i czas zaczął gonić więc już kierunek prosto do Iławy bez zatrzymywania.
W Iławie chwila na budowie nowego centrum handlowego, ilość piachu, którą tam nawożą i usypują nieco porażająca skalą kosztów. Damian załatwił sprawy służbowe i podjechaliśmy kawałek do centrum na obiad (chyba w Bistro Centrum). W takim typowym barze, jak kiedyś bary mleczne, dawno nie byłem. Jak najbardziej jadalny dewolaj, surówka ok., tylko słone wszystko (no ale ja tak już mam w większości jadłodajni, dla mnie wszystko za słone). Za to cenowo bardzo przystępnie, 18 zł za drugie, a dopłacając 3 zł można wziąć cały zestaw obiadowy z zupą i kompotem.
Powrót oczywiście inną trasą, przez Elbląg i głównie byłymi pasami technicznymi wzdłuż S7. Z sentymentem odwiedziłem były już najniższy punkt w Polsce (jest od zeszłego roku nowy, bardziej na północny zachód). Zahaczyliśmy jeszcze o Wyspę Sobieszewską.
Łącznie jakieś 330 km natłuczone na różnych drogach, był i gładki asfalt i dziurawy, były płyty, wcześniej zaliczyłem szutry, trochę piachu. Wnioski dotyczące nowych opon Michelin Road 6:
– różnicy na twardych szutrach czy małym piachu jakoś w stosunku do Metzelerów Touranceów Next (wg producenta 90% asfalt, 10% teren) nie czuję, mniej więcej tak samo słabo (Road 6 mają bardzo duże lamele, może dlatego jest podobnie?),
– znacznie lepiej wchodzą w zakręty, powiedziałbym nawet, że o niebo lepiej.
Generalnie byłoby cudownie, gdyby nie jedno ale, nie można na nich jeździć z prędkością ok. 80 i 120 km/h, jakiś dziwny hałas, jęk idzie (początkowo myślałem, że coś z Żółwiem się dzieje), kilka kilometrów więcej/mniej i znika. Zobaczymy za 1000 km bo na razie tylko pierwsze 300, może jak się opona ułoży to zniknie ten efekt dźwiękowy.